Tę doniczkę zrobiłam kilka miesięcy temu, i mimo, że nie była to pierwsza moja doniczka, została moją ulubioną. Niestety nie mam jej, powędrowała w inne ręce.
Trochę się nad nią nagłowiłam, chodziło o konkretną kolorystykę i trafienie w gust, co nie jest wcale takie łatwe. Mam jednak nadzieję, że jej właścicielka jest zadowolona i nadal jej używa.
Doniczka to wdzięczny przedmiot do ozdabiania, spokojnie można spuścić wyobraźnię ze smyczy, bez obawy, że za bardzo się rozhuśta. Ta akurat została potraktowana nieco brutalnie, nabiłam jej kilka guzów w postaci grubych reliefów i mocno podrapałam, można powiedzieć, że do krwi-))) A ponieważ, jak to doniczka, lubi wodę, na przeprosiny dostała wenecki uniform. Oto efekt końcowy zmagań doniczka kontra decu...